23 marca 2016

Pierwszy dzień w pracy

Powrót do pracy po rocznym urlopie macierzyńskim -

moje refleksje


Gdy po raz pierwszy zaszłam w ciążę, miałam nadzieję, że mój mąż zacznie zarabiać wystarczająco dużo, bym ja mogła zajmować się wyłącznie domem i wychowywaniem dzieci. Po urodzeniu syna i drugim z kolei urlopie macierzyńskim przejrzałam na oczy... Zrozumiałam, że ja wcale nie chcę siedzieć w domu i zupełnie nie nadaję się na kurę domową! Dlaczego? Bo chcę się rozwijać! Bo sprzątanie i gotowanie potwornie mnie męczy! Bo wszyscy, łącznie ze mną, odnoszą wrażenie, że nic nie robię. Bo czasem już godzinę po sprzątaniu dom wygląda jak po przejściu huraganu, a posiłki, które gotuję, nie zawsze są jadalne. Zresztą nie po to kończyłam studia, żeby za darmo wykonywać pracę kucharki, sprzątaczki i opiekunki... Dlatego postanowiłam wrócić do pracy. Jestem jednak realistką i wiem, że nie mogłabym pracować 8 godzin dziennie w Poznaniu, traciłabym za dużo czasu, a moje dzieciaki są za małe. Dlatego zmniejszyłam etat o połowę.

Dziś po raz pierwszy od ponad roku zjawiłam się w starej pracy.  Czułam jednak, jakbym trafiła do zupełnie innej firmy, bo zmieniła się lokalizacja, ludzie, procedury, zasady, wszystko. Spotkałam kilka "starych" osób, ale po tak długiej przerwie musimy poznawać się od nowa. Kiedy oni pięli się po szczeblach kariery, ja zmieniałam dzieciakom pieluchy, karmiłam, zarywałam nocki. Ale nie rozpaczam - choć nie rozwinęłam się zawodowo, zdobyłam mnóstwo nowych kompetencji, które - mam nadzieję - będę potrafiła wykorzystać w pracy. :)

Nie zgodzę się z twierdzeniem, że urlop macierzyński hamuje rozwój zawodowy kobiety. Moim zdaniem, gdy ponad rok nie ma nas w pracy, robimy krok wstecz! Po powrocie nie wracamy dokładnie w to samo miejsce, które opuściłyśmy, dookoła wszystko się zmienia. I dlatego ja uczestniczę teraz w programie adaptacyjnym dla nowych pracowników, choć od 2007 jestem zatrudniona w firmie. Kiedyś szkoliłam "nowych", teraz ja jestem szkolona przez osoby, które startowały wiele lat po mnie. To dziwne uczucie, ale wiem, że tak musi być, muszę nadrobić zaległości, wrócić na właściwe tory, by móc znów pomyśleć o rozwoju i kolejnych krokach. Myślę, że najważniejsze, by zachować dobre nastawienie. Dlatego wróciłam z uśmiechem na ustach, pełna pozytywnej energii, gotowa do działania. Cieszę się, że mogę spokojnie i bez ciśnienia przywyknąć do zmian. Jestem podekscytowana poznawaniem nowego otoczenia, a przede wszystkim przebywaniem poza domem bez dzieci!

Nie wiem, jak będzie wyglądało godzenie życia zawodowego z życiem prywatnym, wypełnianie obowiązków matki, żony i pracownika banku. Mam jeszcze swoje zainteresowania, znajomych, z którymi chcę się spotykać, książki czekające na przeczytanie. A jak dzieci będą chorować? A jak zaczną tęsknić? A jak nie starczy mi sił, by rano wstać po ciężkiej nocy? Zobaczymy, nie mogę martwić się na zapas. Na razie nie jest tak źle, skoro zdążyłam jeszcze zrobić zakupy, zająć się dzieciakami, przygotować jedzenie na jutro i  napisać ten post, a zaraz jeszcze pójdę wtulić się w  ramiona mojego męża i na pewno nie od razu nie zasnę. ;)


P.S. Gdyby ktoś słyszał o dodatkowej, zdalnej pracy dla mamy (redakcja i korekta tekstów, prowadzenie strony firmowej, utrzymywanie kontaktów z klientami), proszę o wiadomość - jeszcze mi mało! :)

0 komentarze :

Prześlij komentarz